Monicord

W samym sercu Bordeaux, między Saint-Émilion a Pomerol, rodzina Bakx postanowiła odczarować klasykę. Kupili starą posiadłość i zamiast gonić za medalami, zaczęli tworzyć wina, które są bliżej natury niż marketingu. Clos Monicord to dowód, że z kilku hektarów i dużej dawki uporu można zrobić coś, co zostaje w pamięci dłużej niż nazwiska słynnych château.

Winnica stoi na wapiennym wzgórzu, gdzie noce są chłodniejsze, a winorośl ma czas złapać oddech. Zamiast pestycydów – bioróżnorodność, zamiast monokultury – drzewa i rośliny wśród krzewów. Bakxowie wierzą, że ziemia odwdzięcza się wtedy winem o większej głębi, a butelka staje się bardziej historią niż produktem.

Monicord to także sztuka w dosłownym sensie – etykiety i opowieści tworzy Audrey, córka właścicieli. Każda butelka to trochę obraz, trochę list, a trochę zaproszenie do rozmowy. Nie ma tu krzyku złotych medali ani marketingowych haseł – jest za to cisza winnicy, ręce ludzi i smak, który sam broni się najlepiej.