Vinazzo to czerwone, które nie pyta o pozwolenie. Wchodzi z rozmachem: gęsty owoc, żar południa i ta charakterystyczna, umbryjska surowość, która mówi „będzie się działo”. W kieliszku pulsuje energia; łykniesz i od razu wiesz, że to nie jest grzeczny kompan do sałatki, tylko wino do rozmów, które kończą się późno.
Za temperament odpowiada Sagrantino – szczep o mocnych barkach i tanicznej ramie, tutaj pokazany w wersji rzemieślniczej, naturalnej, bez zbędnych dekoracji. Owoc idzie w czarną wiśnię i śliwkę, obok migają nuty ziołowe i lekka goryczka kakao; kwasowość trzyma całość w ryzach, a ciało jest konkretne i soczyste. To tętnienie Umbrii w czystej postaci.
Na etykiecie stoi jak wół: 15% alk. – ciepło, które grzeje, ale nie pali, jeśli dasz winu chwilę oddechu. Najlepszy scenariusz? Mięsny stół (jagnięcina, długo duszona wołowina), twarde sery, oliwa, chleb i święty spokój. Resztę zrobi Vinazzo.